PRZEZ OGLĄDANIE SERIALI „TRACĘ” 3000 ZŁ ROCZNIE. A TY JAK WYCENIASZ SWÓJ CZAS?

dnia

Kwarantanna niejedno ma imię i zastanawiam się ile osób wśród nas ciśnie trenio z Chodakowską i robi kursy, a ile ogląda memy, je i śpi (#raczejteamdrugi). Ile czasu tracimy bezproduktywnie to tylko sami wiemy, ale czy próbowaliście kiedyś przeliczyć ten czas na pieniądze?

Do napisania tego tekstu natchnęła mnie moja obecna „bezproduktywność”.

Słowo bezproduktywność w cudzysłowie, bo nicnierobienie znaczy dla każdego zupełnie coś innego. Dla jednego będzie to oglądanie kotów w internecie, a dla drugiego tylko 8 z 10 zadań odhaczonych na liście „do zrobienia”. Jeśli o mnie chodzi, to do moich codziennych zajęć należy głównie ogarnianie domu i okołodzieciowych tematów, a czasu starcza mi jeszcze jedynie na to, żeby ewentualnie zrobić coś podstawowego przy sobie (typu „umyć włosy„) lub pooglądać serial lub poczytać książkę lub napisać coś na tego bloga (zwracam uwagę na słowo „lub”). Najczęściej i tak robię te rzeczy jednocześnie ogarniając malucha. No mało mam tego czasu dla siebie. Bardzo.

Jednocześnie proszę o wstrzymanie się z komentarzami w stylu „to ty chyba nie wiesz jak jest z dwójką/ trójką / czwórką /… / dzieci, to dopiero jest brak czasu dla siebie!”. Coraz częściej mnie takie aluzje spotykają i coraz bardziej wkurwiają (aż się chyba z tego urodzi jakiś wpis). No nie wiem jak to jest i tak, przyznam to: macie gorzej i dajecie radę. No to super, tak trzymać! :) Jednak ja to ja i mam takie spostrzeżenia, jakie mam w obecnych warunkach. Innych warunków nie znam.

Do sedna. Na swoim przykładzie, czyli osoby, której czas ostatnio mocno się skurczył, zaczęłam się zastanawiać jak moje codzienne, drobne wybory wpływają na mój rozwój. Bo przy tak ograniczonym czasie dla siebie, ale również ze względu na obecny trudny czas związany z epidemią, po której nie wiadomo co będzie, może warto jednak zamiast oglądania seriali czy patrzenia się w komórkę, zacząć uczyć się czegoś nowego lub rozwijać w inny sposób?

No jasne jak słońce, że warto! Tylko jak się do tego zmotywować, jak za to zabrać? Właściwie to tylko leżąc obok dziecka na drzemkach mam taki czas, że naprawdę nic nie robię, więc… no kiedy? Nie wiem. I dlatego takim oto sposobem, no bo nie umiem oddać tego czasu podczas drzemek na naukę zamiast oglądania memów, moja bezproduktywność ma się nadal wprost doskonale!

I tutaj przyszedł do mnie, cały na biało, pomysł żeby po prostu przeliczyć to, ile kosztuje mnie godzina mojego życia. Często nie bierzemy pod uwagę kosztu naszego czasu, a jest to przecież zasób, którego już nigdy nie odzyskamy. No więc ile pieniędzy „wydam” na oglądanie np. 10 h seriali tygodniowo? I czy jest to koszt, który warto ponieść?

Tutaj też chcę zaznaczyć, że nie daję się zwariować i jeśli chcę bezmyślnie wpatrywać się w komórkę godzinami, to to robię. I już. Chodzi tylko o świadomość, że przy tak ograniczonym czasie, te symboliczne kilka złotych za godzinę mogę zarówno przeznaczyć na kurs online, jak i oglądanie co dzisiaj zrobiła na obiad jakaś laska z Instagrama. I of kors jeśli chcę oglądać tę laskę to nadal to jest ok, jeśli tego właśnie potrzebuję.

Jak policzyć ile kosztuje 1 godzina życia?

Sposoby są dwa i od razu powiem, że do mojej obecnej sytuacji przystaje sposób drugi.

  1. Policz ile kosztuje godzina twojej pracy.

Pomnóż wartość swojej miesięcznej pensji przez 12 (miesięcy w roku), następnie podziel przez liczbę dni roboczych (np. na etacie będzie to średnio 250 dni, odejmij liczbę dni urlopu np. 26), a potem podziel przez 8 godzin.

Czyli jeśli twoja pensja wynosi 5000 zł na rękę, pracujesz przez 5 dni w tygodniu, przez 8 godzin, to godzinę swojego czasu obliczysz następująco: 5000zł*12 miesięcy/ 224 dni/ 8 godzin= 33,48 zł

Taki sposób określania ceny jednej godziny z twojego życia jest bardzo pomocny do podejmowania różnych decyzji życiowych. Zmieniasz pracę, dostaniesz podwyżkę, ale będziesz musiała do niej dojechać na drugi kraniec miasta, co zabierze ci dodatkowo 2h na dojazd. To czy opłaci ci się, czy nie? To zależy. Bo może np. na dojazdy wybierzesz komunikację miejską a czas w autobusie wykorzystasz na czytanie czy słuchanie podcastów.

A może nie lubisz czytać i czas wykorzystasz na bezmyślne gapienie się w okno? Oczywiście to ty określasz który sposób spędzania czasu jest dla ciebie wartościowy a który nie. I czy 2h gapienia się w okno jest dla ciebie cenniejsze niż cokolwiek innego i czy jesteś gotowa, powiedzmy że stracić na to ileś pieniędzy (tyle na ile wyceniasz swój czas). Dlatego wycena godziny z twojego życia jest często tylko symboliczna. Ale nie zawsze.

2. Policz ile wynosi cena każdej twojej godziny w roku

W tym sposobie chodzi o podzielenie rocznych dochodów przez liczbę wszystkich godzin w roku. Pomnóż wartość swojej pensji przez 12 (miesięcy), a następnie podziel przez liczbę godzin w roku (jest ich 8760).

Czyli jeśli twoja pensja wynosi 5000 zł na rękę to: 5000zł*12 miesięcy/ 8760 godzin= 6,85 zł – tyle „kosztuje” jedna godzina z twojego życia.

W warunkach, w jakich obecnie się znajduję to właśnie sposób drugi ukazuje mi ile kosztuje mnie godzina scrollowania fejsa. Te kilka złotych za godzinę to jednak jest nic, bo kwota robi się dopiero ciekawa jeśli obliczymy ją dla miesiąca, a bardzo znacząca kiedy liczymy ją dla roku. Oczywiście wiadomo, że nikt nie przyjdzie i mi tych pieniędzy nie wyciągnie z portfela, ale działa to na moją wyobraźnię i dyscyplinuje mnie żebym jednak częściej czytała e-booki lub książki.

No bo naprawdę wyszło mi w obliczeniach, że oglądanie „Przyjaciół”, których rodzinnie ciśniemy chyba po raz 10ty, kosztuje mnie rocznie ok. 3000 zł. A gdzie fejs? A gdzie Instagram? Memy? Disco koty LSD i psy jeżdżące na deskorolkach?

Tak w ogóle to kolejną ciekawą kwestią jest policzenie ile godzin w tygodniu/ miesiącu/ roku zabierają nam poszczególne czynności. Ogarniając zapierdol na fejsie tylko przez godzinę dziennie tracimy na tę głupią czynność ponad dwa tygodnie (!) w roku. A ile mamy dni kiedy z fejsa przełączamy się na Instagram i ciśniemy kilka godzin? No ja ich nie zliczę!

Jeśli wiemy ile kosztuje jedna godzina z naszego życia, to pomoże nam również w podjęciu decyzji czy nie powierzyć jakiejś czynności komuś innemu. No takie mycie okien na przykład… Jeśli ktoś zgodzi się zrobić to taniej, niż wynoszą powiedzmy 3 godziny twojej pracy, to warto rozważyć czy nie lepiej w tym czasie robić coś „pracowego”, a mycie powierzyć np. jakiejś siostrzenicy, która chce dorobić na wakacje.

Dlatego przeliczenie ile pieniędzy warta jest nasza jedna godzina z życia daje nową perspektywę. Mnie na przykład motywuje do rozsądniejszego dysponowania moim ograniczonym czasem. Polecam! (Jeanette Kalyta – wiem, że i tak to dodaliście w myślach :D).

A was ile kosztuje oglądanie seriali ?

14 komentarzy Dodaj własny

  1. gosiamac pisze:

    Nie dotyczy mnie, ani oglądanie seriali, ani nałogowe przeglądanie portali społecznościowych, a czas wyjazdowy w pracy uważam za najlepszy ze wszystkiego :D. Myślę jednak, że Twój post jest bardzo cenny, bo każdemu jakiś procent jego czasu po prostu przecieka przez palce :-( i samo uświadomienie sobie tego faktu jest wartością samą w sobie. Bo dalej pogrążywszy się w zadumie, doszłam do tego, iż nie tak bardzo istotne jest to, na co go trwonimy, lecz to, czy robimy to zupełnie świadomie. Co innego jest bowiem relaksowanie się przy ulubionej czynności, a co innego rutynowe klikanie w gierkę, oglądanie znanego na pamięć filmu. czy przeglądanie wiadomości na fejsie od „nieznajomych”, którzy znaleźli się tam dzięki naszej przypadkowej akceptacji.

    Polubione przez 2 ludzi

    1. BIAŁY. pisze:

      Dokładnie! Ten sposób przeliczania czasu pomaga w świadomym dysponowaniu czasem. Świetnie to ujęłaś ☺

      Polubienie

  2. Nie odmówię sobie seriali, bo lubię, ale ostatnio zdecydowałam nie korzystać z social mediów i YouTube. Mam teraz tyle czasu, że nie mam co z nim robić! Serio! Choć sama uważam, że nie spędzałam bardzo dużo czasu w social mediach, to uświadomiłam sobie jak często do nich zaglądam na kilka minut. Choćby tylko po to żeby je przescrollować. Przy ograniczeniu FB do minimum (tylko informacja o nowym wpisie na blogu) i kompletnym zaniechaniu IG, potrafię się lepiej zorganizować, a czas poświęcony na oglądanie recenzji kosmetyków, których i tak nie kupię przeznaczyłam na klasykę literatury. I bardzo mi z tym dobrze! Wcale nie tęsknię.

    Polubione przez 1 osoba

    1. BIAŁY. pisze:

      Cudownie, muszę wziąć z Ciebie przykład 💙 Też chcę czas 😀

      Polubione przez 1 osoba

  3. Na szczęście nie umiem za bardzo liczyć😜, dlatego beztrosko marnuję bezcenne godziny, gdzie tylko mogę😁
    A już tak zupełnie poważnie to staram się wybierać (tak w 80%😉) mądrze moje rozrywki, i wtedy po prostu uważam dany np. serial za wartość dodaną, nie za stratę czasu. Zgodzę się tu z Klaudią, że nie wszystko powinno się przeliczać na pieniądze.
    Dojazdy do pracy zawsze mnie z kolei frustrowały, dlatego od jakiegoś czasu nie biorę pod uwagę ofert na jakimś wypizdowie. Irytuje mnie też kiedy w pracy muszę robić coś w moim odczuciu bezsensownego czy niepotrzebnego-o, wtedy mam poczucie totalnie zmarnowanego czasu, mimo że mi za to płacą. Za to np. ostatnio odświeżam sobie serię Harrego Pottera i uważam każdą minutę spędzoną przy lekturze za zyskaną😀
    Reasumując: nic dziwnego, że całe życie jestem spłukana!😂

    Polubione przez 2 ludzi

    1. BIAŁY. pisze:

      Hehe 😅

      Polubione przez 1 osoba

    2. Herne pisze:

      „Irytuje mnie też kiedy w pracy muszę robić coś w moim odczuciu bezsensownego czy niepotrzebnego-o, wtedy mam poczucie totalnie zmarnowanego czasu, mimo że mi za to płacą.” – normalnie definicja mojej obecnej pracy (znaczy wyjąwszy fakt, że chwilowo jestem na macierzyńskim ;)).

      Polubione przez 2 ludzi

      1. BIAŁY. pisze:

        Nie no dziewczyny, zaraz się okaże, że pracujemy w jednej firmie 😉

        Polubione przez 2 ludzi

      2. W pewnym sensie wszyscy pracujemy w tej samej firmie!😂

        Polubione przez 1 osoba

      3. BIAŁY. pisze:

        Celna uwaga 😀

        Polubienie

  4. Klaudia pisze:

    Takie myślenie jest zupełnie mi obce, bo ja rozdzielam mój czas wolny od pracowego dość wyraźnie, bo pracuje na etacie. Dlatego ani za mycie okien, ani za oglądanie serialu nikt by mi i tak nie zapłacił, więc wybiorę serial bo odpoczynek jest dla mnie cenny🙂
    A długie dojazdy do pracy komunikacją kiedyś wykorzystywalam do czytania, teraz już pracuje blisko domu🙂
    Ciekawy artykuł!🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. BIAŁY. pisze:

      Dzięki 💙 Jasne, odpoczynek to rzecz święta. Fajnie, że masz pracę blisko, trochę zazdroszczę ☺ Ja na dojazdy straciłam naprawdę mnóstwo czasu.

      Polubienie

  5. Herne pisze:

    Pal licho ile mnie kosztuje oglądanie seriali (podobnie jak Ty nie mam zbyt dużo czasu), ale… generalnie dziękuję Ci za ten wpis! 👍🏻
    Jak sobie policzyłam, ile w roku kosztują mnie dojazdy do pracy (poza nerwami), to wyszło mi, że no nie ma bata, szybko muszę znaleźć coś lepszego i to duuużo bliżej!
    Dzięki, rzeczywiście takie przeliczanie jest dobre 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. BIAŁY. pisze:

      Trzymam kciuki zatem za zmianę bliżej domu. 🤜🤜🤜

      Gdy jeździłam komunikacją miejską do pracy to zabierało mi ponad 3h z życia codziennie (w obie strony + korki). I jak tak sobie teraz uzmysławiam to wychodzi na to, że to przecież prawie połowa czasu, który spędzam w pracy (!). A jak by to przeliczyć to ho ho ile kasy w plecy 😲

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz